Owocowa, kwiatowa i jedwabna jaką kto woli nazwę:)
tak tak to już nasza 4 rocznica i nie mam pojęcia kiedy to nam uciekło....
Szaleję w kuchni od rana ale to chyba nie mój dzień na gotowanie...
Kopiec kreta wyszedł owszem, ale trochę niski.
Kopytka mi się rozlazły:/ ale mięso chociaż wyszło jak trzeba i surówka też, ale to już trzeba było naprawdę się napracować żeby zepsuć:)
wszystkie przysmaki męża przygotowane:)
Jak sobie przypomnę jak się poznaliśmy,
potem zaręczyny w górach i zimowy ślub:)
wygrzebałam z szafy album i płytę ze zdjęciami:)
i to był najlepszy chyba moment oczepin, płakali Ci co nas znają
że nie wspomnę o wodzireju, którego zatkało przy pytaniu: "kto po zakrapianej imprezie będzie wracał samochodem do domu"
bez większego zastanowienia zgodnie odpowiedzieliśmy że mój mąż :)
Większość znajomych wie, że mój mąż nie pije alkoholu,
ale wodzirej był w ciężkim szoku....
To zdjęcie chyba zrobili przy pytaniu kto bardziej kocha swoją teściową:)
Płakaliśmy ze śmiechu oboje:)
słodkie zakończenie wieczoru:)
A jak sobie przypomnę, że nad ranem to już ledwo chodziłam w butach....
nie nie od picia, tylko całą noc w obcasach, w ciąży i to już w połowie:) z puchnącymi stopami.....
było pięknie i było to już 4 lata temu:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz